Blog

.: na Dzień Dziecka :.

Data dodania: 1.06.2016

Są tacy, którzy twierdzą, że wypłaty pochodzące z rządowego programu 500+ znacznie zwiększą pulę pieniędzy przeznaczonych na prezenty z okazji Dnia Dziecka. Wiele rodzin otrzymało właśnie pierwsze świadczenie, często w podwójnej wysokości – za kwiecień i maj, i być może z tego powodu zdecyduje się na zakup zabawek.  W końcu świadczenie na dziecko przynajmniej w jakimś stopniu powinno być na pociechy wykorzystane – a zatem zrobienie przyjemności najmłodszym to rodzaj podziękowania za dodatkowe wpływy do domowego budżetu. Jednak i bez 500+ rynek zabawek przyspiesza – w 2015 roku w naszym kraju osiągnął wartość 2,5 mld złotych (wartość rynku zabawek w krajach Unii w przeliczeniu na złotówki wynosi  56,3 mld), rosnąc o 10%. Do Rosji z wynikiem 26% jeszcze nam daleko, ale wyprzedzamy Niemcy (8%), USA (7%), Wielką Brytanię, Kanadę, Włochy i Hiszpanię (po 6%). Jeśli sprzedaży przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że rośnie ona nierównomiernie w poszczególnych grupach  zabawek. I tak: kiepsko sprzedają się lalki – spadek o 1% w stosunku do 2014 roku, ale już pojazdy i zabawki dla najmłodszych dzieci niemowląt i przedszkolaków mają się całkiem dobrze – wzrosły o 8%, jeszcze lepiej jest w przypadku klocków i zestawów konstrukcyjnych (14%), zabawek artystycznych i kreatywnych (19%), pluszaków (20%). Niekwestionowanym królem rynku są gry planszowe i puzzle ze swoim 26% wzrostem. I to nie jest dla mnie dziwne – swoim dzieciom zawsze starałam się kupować właśnie planszówki, możliwie z walorami dydaktycznymi – tak, tak – wychodzi belferska profesja… Statystyki pokazują, że średnia cena kupowanej w Polsce zabawki waha się w granicach 34-37 zł, a w skali roku na tego typu zakupy my, rodzice, zazwyczaj wydajemy od 50 do 100 euro, co i tak w porównaniu z 340 euro na Zachodzie jest kwotą niewielką. Oczywiście nie bez znaczenia jest marka – dzieci lubią „być na topie” i wybierają według tego samego klucza, co ich europejscy rówieśnicy. Liczą się zatem Barbie, Furby, Hot Wheels, Lego, My Little Pony Ninjago,  Play-Doh…  Jeśli popatrzeć na polskich producentów – spośród 250 firm obecnych na rynku  „rząd dziecięcych dusz” należy do przedsiębiorstw Cobi (klocki), Granna (gry planszowe), Wader (samochodziki, klocki i akcesoria do zabawy), Canpol (zabawki dla maluchów) oraz Trefl (puzzle). Ich właściciele świetnie zrozumieli, na czym w produkcji zabawek trzeba się koncentrować, aby odnieść sukces. Myślę tu o walorach edukacyjnych, bezpieczeństwie i wysokiej jakości, bo te cechy preferują rodzice podejmujący zakupowe decyzje. Dodatkowym walorem może być rozszerzanie produktu o możliwości związane z technologiami cyfrowymi i internetowymi, jak np., multimedialna gra on-line z bohaterami, którymi dziecko może pobawić się w realu. I chociaż z roku na rok ciągle obniża się wiek tych, którzy jeszcze zabawkami  chcą się bawić, to jednak ich sprzedaż jest na fali. Ale nie jest to łatwy zarobek, bo konkurencję stanowią wyspecjalizowane sieciówki: Smyk, franczyzowa Wyspa Szkrabów, Rekman lub amerykański Toys "R" Us, a także: Carrefour, Empik, Makro i Tesco. Duża pula zabawkowych akcesoriów trafia na rynek również za pośrednictwem dyskontów – chociaż tu sprzedaż odbywa się okazjonalnie, zazwyczaj dwa razy do roku: w grudniu przed gwiazdką i w maju – w związku z Dniem Dziecka. Jak będą wyglądać zakupy w tym roku  i czy liczba i wartość transakcji  zwiększą się – zobaczymy w kolejnych rynkowych raportach. Jak na razie rynek zabawek wygląda optymistycznie.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości