Blog

.: przywództwo w szkole :.

Data dodania: 12.11.2016

W ostatnim czasie miałam okazję obserwowania szkolnej rzeczywistości w Holandii. To zupełnie niesamowite dla mnie doświadczenie – bo przywykłam do tradycyjnego sytemu oświaty i bardzo konserwatywnego podejścia do zarządzania placówkami edukacyjnymi. W polskich warunkach niezwykle popularne jest przekonanie, że nauczycielowi trzeba wyznaczyć konkretne zadania, na bieżąco monitorować ich wykonywanie i wreszcie precyzyjne rozliczyć z efektu. To dlatego cel procesu dydaktycznego musi być mierzalny, a im dokładniej uda się go różnicować – tym lepiej. Tu nie ma więc miejsca na pracę zespołową – każdy pedagog jest odpowiedzialny za realizację własnej działki procesu dydaktycznego, a powoływane w szkołach zespoły nauczycielskie zazwyczaj pomagają jedynie organizować bieżący monitoring realizowania podstawy programowej i planować pracę na przyszłość tak, by przyniosła ona wymierny efekt. Co zatem w polskiej szkole zmierzyć najłatwiej? Oczywiście wynik egzaminu – można go analizować na tysiące różnych sposobów – a ponieważ stanowi niejako przepustkę do wyższego szczebla edukacji, więc wyznacza też najważniejszy cel nauczania. Niemal analogiczny mechanizm można zaobserwować w relacjach nauczyciel – uczeń: tu pedagog określa „miejsce, do którego ma dojść” powierzony mu wychowanek, wskazuje optymalne metody, podaje potrzebne informacje niemal a tacy i rozlicza z wykonywanych zadań poprzez systematyczne wystawianie ocen cząstkowych. Gdyby polskie szkolnictwo zobrazować  jednym krótkim stwierdzeniem, można by rzec: „permanentna inwigilacja”.
Tymczasem w Holandii sam proces dydaktyczny wygląda zupełnie inaczej – to już nie XXI wiek, ale kolejne nadchodzące stulecia. Żeby dobrze zrozumieć samą ideę szkolnictwa trzeba zacząć od początku edukacyjnej drogo młodego człowieka. Kiedy idzie on do szkoły – zazwyczaj w wieku 4 lat, od razu wpaja mu się, że jest niezależny i odpowiedzialny. Z tego pieszego wynika dowolność wyboru realizowanych aktywności – każde dziecko uczy się we własnym tempie i z wykorzystaniem własnego potencjału, drugie związane jest ze świadomością konieczności ciągłego rozwoju własnych kompetencji w sposób świadomy, rzetelny i sumienny, co powoduje, że uczniowie opanowawszy prostsze umiejętności samodzielnie dbają o stawianie sobie nowych wyzwań. Istotne jest również to, że dzielą się wiedzą i umiejętnościami ze swoimi szkolnymi kolegami – współpracując z nimi na każdym polu. Tu szybko następuje efekt synergii, jakiego bardzo brakuje w naszym systemie edukacyjnym. To również świetna okazja do rozwijania przedsiębiorczości – zarówno tej w ujęciu osobowościowym jak i bardziej ekonomicznym. Tu już siedmiolatki organizują i prowadzą szkolna bibliotekę, organizują konkursy dla rówieśników lub dorosłych, pomagają w szkolnej kuchni przygotowując cotygodniowe posiłki dla osób starszych i samotnych, współdecydują o zakupach pomocy dydaktycznych…  Nauczyciel w holenderskim procesie uczenia jest po trochu coachem i mentorem – jego zadaniem jest organizowanie uczniom sytuacji do ciągłego rozwoju, pomaganie w przezwyciężaniu trudności, nakierowywanie na kompetencje nie do końca opanowane i celebrowanie sukcesów edukacyjnych. Nie może być pozostawiony sam sobie – bo każde dziecko jest inne, każde jest najważniejsze i każde ma inne potrzeby, więc trzeba szukać nowych sposobów, pomysłów i idei, aby w pełni wykorzystywać uczniowski potencjał. To dlatego nauczyciele pracują w teamach, rozważając i analizując pojawiające się problemy, rozwiązując konflikty, wymieniając doświadczania i wiedzę. To nie są krótkie komunikaty w pokoju nauczycielskim typu – „Kowalski to patentowany leń”, ale refleksja nad całością procesu edukacji w danej klasie. To również patrzenie na trudności od strony „jak mogę pomóc” a nie „ty sobie nie radzisz”. Oczywiście taka postawa wymaga zaufania, otwartej komunikacji, ale przede wszystkim wspólnej wizji, którą wszyscy akceptują i realizują, Tu właśnie jest miejsce lidera – dyrektora szkoły, który swój pomysł na edukację potrafi zaszczepić nauczycielskiemu zespołowi, ale też nie pozostawia pedagogów samym sobie – ciągle wspierając, szkoląc i pomagając im w osiąganiu celów. Jednak szkolne przywództwo to również szukanie nowych szans, które coraz częściej pojawiają się w otoczeniu, to ich łapanie i przekształcanie w możliwe do realizacji projekty, które mają wspierać ucznia w jego życiowej drodze. To właśnie odróżnia holenderską oświatę od naszej – niderlandzcy uczniowie nie uczą się dla wyniku, ale dla siebie. Odpowiedzialni e i niezależnie. Pracując w grupach i rozwiązując problemy. Kształcąc i wychowując się do bycia liderem lub rozumienia idei przywództwa.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości