Blog

.: ach, ten Facebook :.

Data dodania: 19.02.2017

Media społecznościowe to dla wielu osób kwintesencja życia. Facebookowe profile niemal puchną od zdjęć, opinii, zmian statusów, udostępnianych informacji, dziwnych łańcuszków, komentarzy, wydarzeń i deklaracji… Wiele osób rozpoczyna dzień od przekazania innym wiadomości, że właśnie podniosło się z łóżka. Tak wiem, jestem w tym momencie z lekka złośliwa, ale zawsze wychodzę  z założenia, że jeśli nie mam nic ciekawego do powiedzenia - to po prostu tego nie mówię, a tym bardziej nie dzielę się mało istotną informacją z całym światem. Z drugiej strony, mało kto jest świadomy, że komunikat „wrzucony” do Internetu zaczyna żyć własnym życiem, jest powielany, przekazywany dalej i dalej, a na dodatek w żadnym stopniu nie może być uznany za niejawny lub zastrzeżony. Istotne również jest to, że coraz częściej może być wykorzystany przez różnego typu instytucje i to niekoniecznie za zgodą nadawcy, a zdarza się, że nawet przeciwko jego interesom. Nie jest nowością, że rekruterzy skrupulatnie wertują Facebookowe profile kandydatów, sprawdzając w jakim środowisku obraca się potencjalny pracownik, jaki tryb życia prowadzi, czym się pasjonuje. Do tego typu działań w Polsce przyznaje się nawet 50% pracodawców. A dowiedzieć się można naprawdę dużo – przeczytajcie chociażby ten artykuł. Co więcej, coraz powszechniejsze jest przekonanie, że social media są przyszłością rekrutacji, a coraz większa liczba firm i agencji rekrutacyjnych na co dzień korzysta z systemów śledzenia aplikacji (ATS), które pozwalają gromadzić i porządkować dane o kandydatach. Stąd już tyko krok do zintegrowania ich z profilami na społecznościowych portalach i coś na kształt permanentnej inwigilacji. Tyko czekać, gdy informacje o naszej karierze zawodowej zamieszczane w social mediach na bieżąco trafią do baz ATS i pozwolą jednym ruchem myszy wyłonić idealnego pracownika na nieobsadzone stanowisko. I właściwie być może jest to niezłe wyjście, o ile Facebook będzie wykorzystywany jako narzędzie pozytywnej selekcji.
Portale społecznościowe to również cenne źródło wiedzy dla banków. Co prawda instytucje finansowe z reguły zaprzeczają, że sprawdzają potencjalnych kredytobiorców w social mediach, ale przecież trudno jest zrezygnować z tak łatwo dostępnej i pełnej wiedzy o kliencie. Pozyskiwanie informacji odbywa się więc zazwyczaj w ukryciu, chociaż nie zawsze. Za pioniera zbierania danych z portali społecznościowych w świetle jupiterów można uznać Bank SMART, który wraz z wprowadzeniem do oferty tzw. mikropożyczek oficjalnie poprosił klientów o dane z Facebooka, LinkedIn oraz serwisu Kokos.pl.
Jednak chyba najszerszym echem odbiła się w akcja sprawdzania klientów ZUS. Chodzi głównie o osoby, które przebywają na zwolnieniach lekarskich i z tego tytułu otrzymują świadczenie. Podczas sprawdzania zasadności i sposobu wykorzystania L4 pracownicy ZUS-u niejednokrotnie sięgają do informacji zamieszczanych na portalach społecznościowych. Co prawda twierdzą, że tak pozyskane dane nie są jedynym źródłem wiedzy o nieprawidłowościach, a jedynie kolejnym argumentem potwierdzającym niewłaściwe wykorzystanie czasu z założenia przeznaczonego na leczenie i rekonwalescencję. Jednak zdjęcie z Facebooka może być powodem do wszczęcia kontroli i zdarza się niestety, że obłożnie chory pacjent, zamiast leżeć we własnym łóżku, rozkosznie pluska się w szmaragdowych falach egzotycznego morza. Jeśli taka fotografia nie jest fotomontażem ZUS odmawia wypłaty świadczeń albo cofa zasiłek chorobowy.
Widzicie więc, że social media mają moc, i to nie tylko w aspekcie towarzyskim. Zadbajcie więc o swój wizerunek.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości