Blog

.: korki w szarej strefie :.

Data dodania: 16.12.2015

Zacznę tak jak w bajce: dawno, dawno temu korepetycje były tylko dla tych, którzy nie radzili sobie w szkole. Od kilkunastu lat wszystko stanęło na głowie – „korki” to konieczność, niezależnie od tego jakim uczniem jesteś. Najsłabsi „wyrównują poziom”, najlepsi „szlifują formę”. Nic więc dziwnego, że około 70% nauczycieli udziela prywatnych lekcji, jak często nazywane są korepetycje. Nie można jednak tej liczby oszacować precyzyjnie – większość pedagogów pracuje „na czarno”, nie odprowadzając podatków i nie rejestrując swojej działalności. Znawcy tematu wskazują, że  rynek „korków” może być warty całkiem sporo - nawet 7 miliardów złotych. Oczywiście wysokość stawek za godzinę może być różna: zależy od renomy korepetytora, przedmiotu jakiego naucza, wieku ucznia oraz miejscowości. W moim mieście średnia stawka za godzinę to 30 zł, ale są i tacy, którzy liczą złotówkę (lub więcej) za minutę. A i to nie jest zbyt wygórowana stawka dla mieszkańców dużych ośrodków, gdzie godzina może zubożyć portfel klienta nawet o 150 złotych. Najdroższe są lekcje matematyki, a co więcej, od momentu, gdy ten przedmiot obowiązkowo zdawany jest na egzaminie maturalnym, popyt znacznie wzrósł, a za zegarową godzinę zajęć z korepetytorem trzeba zapłacić nawet 130-150 złotych. Dużą popularnością cieszą się również zajęcia języków obcych, ale duża konkurencja wśród nauczycieli wymusza niższe stawki – jedno spotkanie kosztuje około 30 złotych. Mniej zyskowne są lekcje przedmiotów humanistycznych, ale tutaj i zapotrzebowanie jest zdecydowanie mniejsze. Tym niemniej korepetycje są bardzo dobrym sposobem na podreperowanie nauczycielskiego budżetu, bo jeśli przyjąć, że dziennie udziela się 4 lekcji, to w miesiącu można dorobić blisko 3000 złotych, co oznacza drugą pensję.
Niefajne jest jednak to, że większość pedagogów nie rozlicza się z tak uzyskiwanych dochodów – w końcu przepisy prawa podatkowego wyraźnie mówią o powszechności opodatkowania i nie zwalniają nauczycieli z tego obowiązku tylko dlatego, że dokształcają młodzież, co procentuje w dorosłym życiu. Nie można też tłumaczyć pracy na czarno tym, że stanowi rekompensatę niezmiennych od kilku lat poborów przy jednoczesnym dociążeniu różnymi obowiązkami, związanymi głównie z wypełnianiem szkolnej dokumentacji. Z drugiej strony – nie tylko nauczyciele pracują w szarej strefie. Dodatkowe, nierejestrowane dochody uzyskują księgowi, tłumacze, różnego typu doradcy, graficy, krawcowe, kosmetyczki, fryzjerki, stolarze, hydraulicy, glazurnicy i… długo byt tu jeszcze wymieniać. Według GUS poza etatem pracuje więcej niż milion Polaków. Niektórzy dlatego, że nie mają innego sposobu na utrzymanie się, inni – z chęci zysku.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości