Blog

.: rekordowa cena :.

Data dodania: 13.05.2016

Cullinan, Imperial, Regent, Szach, Orłow – te nazwy niewiele mówią przeciętnemu Kowalskiemu. Jeśli jednak dorzucimy do nich określenia Koh-i-noor lub Hope wiele osób naprowadzimy na właściwy trop. Wszystkie z wymienionych powyżej to nazwy diamentów, może nie tych najcenniejszych, ale z pewnością najsławniejszych – bo każdy z nich niesie za sobą niezwykle interesującą historię (bardziej zainteresowani mogą sięgnąć tutaj). Dlaczego jednak diamenty są tematem dzisiejszego wpisu? Otóż w ostatnim czasie media obiegło doniesienie o rekordowej cenie sprzedaży surowego kamienia. Kanadyjska firma wydobywcza Lucara Diamond poinformowała, że znaleziony w Bostwanie kamień, zwany Konstelacją ,  podczas sprzedaży wyceniono na 63 mln dolarów.  To imponująca  kwota, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że diament rozmiarem przypomina kurze jajko i  waży 813 karatów. Zatem za karat nabywca – firma z Dubaju – zapłaciła aż  77649 USD. Dla porównania – cena za 1 karat w hurcie w przypadku idealne czystych, przezroczystych brylantów o szlifie okrągłym w bieżącym roku wyniosła 28400 dolarów (na podstawie danych z portalu Ajediam). Jednak w przypadku Konstelacji na cenie zakupu koszty się nie kończą.
Niebagatelną kwotę pochłonie szlif, tak aby z diamentu wydobyć wszystkie walory – jak chociażby niespotykaną czystość i kolor. Średnio za oszlifowanie 1 karata płaci się 100-150 dolarów (np. w Izraelu lub Belgii), ale wydaje się oczywiste, że w przypadku nietypowego zlecenia cena może pójść w górę. Ponadto Lucara  Diamond, zastrzegła sobie prawo do 10% z zysku ze sprzedaży kamienia po oszlifowaniu i jubilerskiej obróbce. Nic więc dziwnego, że po dokonaniu transakcji akcje sprzedawcy poszybowały w górę -  na giełdzie w Sztokholmie natychmiast zyskały 8,58%. Być może wkrótce taka sytuacja się powtórzy – Lucara jest w posiadaniu jeszcze jednego gigantycznego kamienia, który zamierza spieniężyć 29 czerwca na aukcji aukcji Sotheby's w Londynie. Mowa o diamencie Lesedi la Rona, ważącym 1109 karatów i rozmiarach porównywalnych z  piłką tenisową. Historyczne dane wskazują, że to największy ze szlachetnych minerałów odnaleziony w przeciągu ostatnich 100 lat.  
Skoro już  przy diamentach i brylantach jesteśmy, warto również wspomnieć o kwestii inwestowania w ten alternatywny instrument. Nie da się ukryć, że od 1960 roku cena za karat niemal nieprzerwanie rosła od pułapu 2700 USD do 28400, średnio o 14% rocznie. Rynek załamał się dwukrotnie – w 2001 roku (po ataku na WTC) oraz w 2008 (początek finansowego kryzysu). Ważnym aspektem są również prognozy Bain & Company  i Światowego  Centrum Obrotu Diamentami w Antwerpii, które wskazują że w 2018 na rynku zacznie brakować nowych kamieni oraz raporty Rapaport Group, sugerujące że znane złoża diamentów wyczerpią się do 2020 roku. Między innymi właśnie z przytoczonych powyżej powodów na globalnym rynku inwestycja w diamenty jest postrzegana jako luksusowa  i elitarna, a minimalny próg wejścia wynosi nie mniej niż 250000 dolarów. Dodatkowo firmy inwestorskie starają się podtrzymać wrażenie wyjątkowości – np. Levy & Co pozwala zastrzec nazwę brylantu tym, którzy zdecydują się zainwestować w kamień ponad milion dolarów. Rynkowi guru zalecają horyzont czasowy na poziomie 3-5 lat i zakup certyfikowanych kamieni o najlepszych parametrach oraz wadze od 2 do 5 karatów. Jednak można usłyszeć również mniej optymistyczne opinie – są tacy, którzy twierdzą, że inflacja,  koszty transakcji, na które składają się między innymi opłaty i prowizje maklerskie, marże sprzedawców detalicznych oraz ceny ubezpieczeń powodują, że inwestycja w diamenty jest zupełnie nieopłacalna. Na szczęście nie dysponuję tak pokaźnymi funduszami, aby przekonać się o tym na własnej skórze…
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości