Blog

.: bomba z opóźnionym zapłonem? :.

Data dodania: 10.12.2016

Czy ktoś z Was zna piosenkę Ryszarda Rynkowskiego zatytułowaną „Za młodzi za starzy”? Ten utwór mocno skojarzył mi się ze skutkami programu 500+. I chociaż zamiast słów: „Za młodzi na sen za starzy na grzech” młode matki mogłyby zanucić coś w stylu „za dużo by do pracy iść, za mało by wygodne żyć”, to jednak jeszcze nie do końca mówi o konsekwencjach rezygnacji z etatowego zatrudnienia. Przeprowadzone w ostatnim czasie przez GUS Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wskazuje, że w ciągu 7 miesięcy (od marca do września) wzrosła liczba osób biernych zawodowo. Deklarowanym powodem niepodejmowania zatrudnienia są „obowiązki rodzinne związane z prowadzeniem domu”, a co więcej – to kobiety są jedyną grupą, w której spadała aktywność zawodowa. Wniosek nasuwa się sam: matki porzucają pracę by zająć się wychowywaniem dzieci, bo program 500+ pozwala na zachowanie dotychczasowego statusu ekonomicznego. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie tzw. dłuższa perspektywa. Zacznijmy od rzeczy najprostszej – mimo dosyć znacznego spadku bezrobocia – rezygnacja z zatrudnienia DZIŚ może, i raczej będzie oznaczała, wypadnięcie na stałe z rynku pracy JUTRO. Dotyczy to szczególnie osób o niskich kwalifikacjach zawodowych i relatywnie niskim poziomie umiejętności. Powrót do życia zawodowego za jakiś czas, na przykład po „odchowaniu dzieci”, może wymagać odbycia licznych szkoleń i dokształcania, a to oznacza dodatkowe koszty – albo dla potencjalnego pracownika, albo dla pracodawcy, albo dla państwa – czyli de facto dla nas wszystkich. Nawet jeśli kobiety wrócą do pracy zarobkowej to i tak może na nie czyhać kolejna pułapka – niskie, żeby nie powiedzie głodowe, emerytury. Jak na razie system emerytalny jest tak skonstruowany, że wysokość świadczenia uzależniona jest od wysokości zgromadzonego kapitału, a jak wiadomo z programu „Rodzina 500+” składki emerytalne nie są odprowadzane. Całkiem prawdopodobne jest więc to że pewna grupa kobiet nie wypracuje nawet minimalnej emerytury… W połączeniu z perspektywą niemożności znalezienia jakiegokolwiek zatrudnienia ta sytuacja może okazać się po prostu bombą z opóźnionym zapłonem. W czarnym scenariuszu – gdy duża liczba osób zdecyduje się na masowe odejścia z posad, rekompensując sobie niskie płace dodatkami otrzymywanymi na dzieci – na rynku pracy mogą wystąpić poważne trudności z pozyskiwaniem rąk do pracy. Tu nie chodzi jedynie szybkie i prawne znajdowanie pracowników – problem jest dużo większy – zatrudnionych będzie po prostu brakowało tak jak chociażby przysłowiowych hydraulików w latach dziewięćdziesiątych, a to odbije się na gospodarczym wzroście. Co więcej, w takim przypadku nastąpi eskalacja żądań płacowych – a gdy następuje to w oderwaniu od produktywności – nie niesie gospodarce niczego dobrego.
Aby jednak nie pozostawać jedynie w pesymistycznym nastroju – według danych płynących z badania Millward Brown na zlecenie Work Service tylko 1,5% pracujących Polaków (ponad 240 tysięcy) rozważa rezygnację z pracy z uwagi na pobierane świadczenie na dzieci. Wśród beneficjentów programu Rodzina 500+ jest to tylko 4,3% osób. To głównie osoby młode, do 34 roku życia z pensją nie wyższą niż 3000 zł. Trochę trudno się im dziwić, bo ekonomiczna opłacalność świadczenia pracy jest w tym przypadku żadna, jeśli po uwagę weźmie się koszty dojazdu, opłaty za opiekę nad dzieckiem i czas, który można poświęcić rodzinie. A zatem… za dużo i za mało, prawda?
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości