Blog

.: hipoteczny on-line :.

Data dodania: 28.02.2017

Niejednokrotnie ubieganie się o kredyt, szczególnie ten hipoteczny, to istna droga przez mękę. I niekoniecznie jest to związane z brakiem zdolności kredytowej ale z milionem innych bardzo ważnych warunków i miliardem dokumentów, bez których żaden szanujący się analityk nie zaakceptuje wniosku. Do tego dochodzi uzupełnianie wniosku o dodatkowe dokumenty, rozmowy z pracownikiem odpowiedzialnym za prowadzenie naszej sprawy, wizyty w oddziale, co nawet po ustaleniu konkretnej godziny spotkania jest bardzo czasochłonne i często wymaga przeorganizowania całego dnia. Zdecydowanie procedura jest uciążliwa, dlatego tak trudno było mi uwierzyć, że ING Bank Śląski postanowił udzielać kredytów hipotecznych niemal całkowicie przez Internet. I tu właśnie stwierdzenie „niemal całkowicie” okazało się kluczowe. Ale o tym za chwilę. W zaproponowanym przez ING modelu obsługi klienta doradca przedstawia zainteresowanemu ofertę, a później wstępnie szacuje jego zdolność kredytową, tak aby potencjalny kredytobiorca mógł podjąć decyzje o wyborze najlepszego dla siebie produktu. Kiedy to się stanie, pracownik banku zdalnie pomoże wypełnić wniosek kredytowy i wskaże niezbędną dokumentację, którą trzeba będzie skompletować. Właśnie w tym miejscu nowatorski proces kredytowania wraca do modelu tradycyjnego: to klient musi osobiście zgromadzić cały pakiet dokumentów, począwszy od dowodu tożsamości, poprzez zaświadczenia z miejsca pracy, czasem informację z ZUS o płaconych składkach, umowę przedwstępną z deweloperem i inne zaświadczenia związane jego z działalnością (w tym decyzja o pozwoleniu na budowę), aż po zdjęcia nieruchomości, a czasem jeszcze wiele, wiele innych w zależności od indywidualnej sytuacji zaciągającego kredyt. Niestety – właściwie wszystkie z nich są „analogowe” i zupełnie nie przystają do zdigitalizowanego pomysłu ING. A zatem to zainteresowany kredytowaniem będzie musiał je zeskanować i wraz z wnioskiem kredytowym przesłać bankowi mailem lub przez system bankowości internetowej. Pocieszające jest to, że na każdym etapie wnioskowania nie zostanie pozostawiony sam sobie – w każdej chwili będzie mógł posiłkować się radami dedykowanego doradcy, z którym skontaktuje się telefonicznie, mailowo, za pomocą systemu Moje ING i już wkrótce, jak zapowiada nowatorski bank, poprzez czat. Decyzja kredytowa dotrze do zainteresowanego on-line, ale dla podpisania umowy będzie musiał pojawić się w bankowej placówce. W mojej opinii to i tak daleko idący krok naprzód – załatwianie spraw z poziomu bankowości elektronicznej i potwierdzanie potrzebnych dokumentów poprzez kod otrzymany SMS-em to naprawdę duże ułatwienie. Jednak mogłoby być jeszcze piękniej: rozmowa z doradcą w wybrany przez nas sposób: telefonicznie, za pośrednictwem videoczatu, mailowo…, później wniosek on-line, przekazanie bankowi pełnomocnictwa do kontaktowania się z deweloperem w sprawie pozyskania wszelkich niezbędnych informacji oraz zintegrowana platforma cyfrowa przechowująca zasoby wielu instytucji z której można ściągnąć dokumenty w formie elektronicznej… Decyzja, umowa, elektroniczny podpis… Oj, rozmarzyłam się, ale tak naprawdę to nie jest nierealne. Wystarczy przeanalizować, jak szybko dokonują się zmiany w bankowości na przestrzeni ostatnich 10 lat. Coraz większa grupa klientów korzysta z usług bankowych za pomocą smartfonów, Związek Banków Polskich podaje, że grupa użytkowników bankowości internetowej liczy ponad 15 milionów, a serwis PRNews.pl policzył, że z bankowości mobilnej aktywnie korzysta 7,7 miliona osób (w tym  3,5 miliona przy użyciu telefonicznych apek). Od kilku lat można zaciągać on-line kredyty konsumpcyjne, otwierać konta, lokować pieniądze… Stąd do kredytów hipotecznych już tylko krok.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości