Blog

.: spirala :.

Data dodania: 10.03.2017

Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia. Właśnie tym obiegowym powiedzonkiem można tłumaczyć istnienie spirali zadłużenia. Z pewnością słyszał o niej każdy z Was. To po prostu ogromna dysproporcja pomiędzy wysokością wpływów do domowego budżetu, a poziomem wydatków na spłatę zaciągniętych zobowiązań. Nie każdy jest w stanie zrezygnować z dotychczasowego poziomu życia, nawet wtedy gdy nie wystarcza mu pieniędzy na utrzymanie status quo. Pomimo braku realnych szans na unormowanie sytuacji finansowej wiele osób decyduje się rozwiązać problem ze spłatą bieżących rat za pomocą… zaciągania kolejnej pożyczki. I tak koło się zamyka… Jeszcze lepiej powiedzonko o apetycie i jedzeniu wygląda w kontekście spirali konsumpcji. Działa ona na bardzo prostej zasadzie: im więcej zarabiasz, tym więcej wydajesz. Mimo kolejnych podwyżek wynagrodzenia nie jesteś w stanie zaoszczędzić nawet drobne kwoty, co przekłada się na brak poczucia bezpieczeństwa. To uwarunkowany psychologicznie mechanizm: każdy woli wygodnie żyć tu i teraz, a nie gromadzić kapitał na przyszłość. Innymi słowy – bieżąca gratyfikacja jest dużo atrakcyjniejsza niż poduszka finansowa w nieokreślonej perspektywie. Ponadto, wraz z każdą złotówką dodatkowo wpływającą na konto zwiększają się aspiracje i zmieniają zachowania konsumpcyjne – już nie liczy się ilość, tylko jakość. Zamiast najtańszej kiełbasy w spożywczaku wybieramy szynkę parmeńską w delikatesach, jeździmy samochodem nie gorszym niż dobrze sytuowany sąsiad, spędzamy wakacje w kurortach z opcją all-inclusive, a nie nad jeziorem na polu namiotowym. Tu i teraz ma być wygodnie, komfortowo i zgodnie z aspiracjami. O takich zachowaniach świetnie wiedzą marketingowcy i bezwzględnie to wykorzystują, tak planując kampanie reklamowe, aby wmawiać konsumentom, że potrzebują więcej: przestrzeni, jakości, elegancji, rozrywki, komfortu… Niestety, zazwyczaj im się udaje, a portfele mimo regularnego zasilania i tak świecą pustkami.
Jednak finansowanie bieżących wydatków bez dbałości o przyszłość może odbić się czkawką. Krótkowzroczne podejście do oszczędzania może szybko zrujnować życiowe plany, tym bardziej gdy zostanie połączone z nagłą sytuacją kryzysową – na przykład chorobą wymagającą kosztownego leczenia. Może zdarzyć się również, że nierozważnie pozbywając się gotówki na bieżącą konsumpcję, nie zauważymy oznak zbliżającej się recesji – a przecież cykl koniunkturalny ze swoimi wzlotami i upadkami jest czymś normalnym w rynkowej gospodarce. Wtedy w trudnych ekonomicznie czasach zostaniemy bez finansowego zabezpieczenia i z niewystarczającymi środkami, mimo że wcześniej z miesiąca na miesiąc żyło nam się lepiej. I właśnie tutaj jest miejsce na edukację. Jedna z zasad budowania kapitału mówi, że trzeba odraczać przyjemności i zaczynać od systematycznego i konsekwentnego odkładania nawet drobnych kwot. Na początek wystarczy jedynie 10% dochodu. Tłumaczenie, że nie ma się z czego oszczędzać to zazwyczaj czcza wymówka, tym bardziej, że dla wielu Polaków 20-30 tysięcy oszczędności to wystarczający pułap.
Ważne jest również to, iż badania postaw finansowych wśród Polaków wskazują, że sprawy związane z wydawaniem i oszczędzaniem pieniędzy w dużym stopniu wpływają na nasze zadowolenie z życia. Psychiczny dobrostan jest wpadkową świadomości, że bieżące dochody wystarczają na prowadzenie normalnego życia i pozwalają na pewną konsumpcyjną swobodę oraz, że zebraliśmy wystarczająco dużą kwotę pieniędzy, która w razie potrzeby posłuży jako finansowy bufor. Bez tego bufora bowiem można szybko popaść w spiralę – zadłużenia oczywiście.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości