Blog

.: bogatsi :.

Data dodania: 31.03.2017

My, Polacy, kochamy narzekać – i chociaż nie wiem, czy to prawda, to jednak tego typu obiegowe powiedzenie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Jeśli jednak przyjąć, że utyskiwanie można w psychologii uznać za rodzaj autoterapii, a 51% mieszkańców naszego kraju odczuwa z tego powodu przyjemność, może okazać się, że „społeczny dowód słuszności” to nie tylko reklamowa technika. Co więcej, w ubiegłym roku wrocławski start-up Rino Apps stworzył aplikację, za pomocą której każdy użytkownik może wyrazić swoją dezaprobatę dla dowolnej sytuacji, która spotkała go w codziennym życiu. Cóż, może to jakiś sposób na odreagowanie frustracji. Kto wie, może powinni z niego skorzystać wszyscy ci, którzy narzekają na wysokość swoich zarobków, a tych według danych z raportu „Czas na zawodowe zmiany“, przygotowanego przez Pracuj.pl, jest wśród zatrudnionych aż 70%. Powstaje jednak pytanie, czy naprawdę mamy powód do utyskiwania na swoje dochody? Trochę przeczą temu informacje płynące z badań firmy doradczej KPMG. W ich świetle więcej niż  milion Polaków zarabia rocznie ponad 85 tysięcy złotych brutto, a 80% z nich kupuje dobra uznawane za luksusowe. W grupie zarabiających ponad 20 tysięcy miesięcznie tylko 3% osób nie deklaruje zakupu takich towarów. Przedmiotem pożądania najczęściej są ekskluzywne samochody, odzież i dodatki z „górnej półki” oraz biżuteria i zegarki. Często portfel uszczuplają wydatki na pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu lub drogim spa albo zakup designerskich mebli czy nieruchomości o wysokim standardzie i prestiżowej lokalizacji oraz… drogie alkohole. Zgadzam się, że nie wszyscy mogą sobie na takie wydatki pozwolić, ale jeśli przyjrzymy się strukturze zakupów… Zgodnie z badaniami GUS na polskich stołach coraz częściej gości luksusowa żywność, która wcześniej tam się nie pojawiała. Zmieniają się też przyzwyczajenia kulinarne: zamiast ziemniaków wybieramy bataty, dużym powodzeniem cieszy się świeży imbir, a miłośnicy zdrowego odżywania sięgają po otręby. Te trzy produkty są na tyle interesujące dla polskich konsumentów, że GUS włączył je w skład "listy obserwacyjnej", odzwierciedlającej przyzwyczajenia konsumenckie, na podstawie których tworzy się tzw. koszyk inflacyjny. Spore sumy wydatkowane są na rekreację i kulturę, coraz większą popularnością cieszą się restauracje i co więcej – dużo wydajemy na naszych czworonożnych przyjaciół, nie tylko na zaspokojenie ich potrzeb jedzeniowych, ale również różnego typu zabiegi pielęgnacyjne, wśród których strzyżenie należy do tych mniej ekskluzywnych.
Z tych symptomów wyraźnie widać, że polskie społeczeństwo się bogaci. Do zamożnej Europy Zachodniej jednak nam jeszcze daleko, a najlepiej o tym świadczy fakt, iż w polskich gospodarstwach domowych wciąż dużo więcej z uzyskiwanych dochodów przeznacza się na żywność. U nas to 25%, na zachodzie i w USA – jedynie kilkanaście procent. W tym miejscu warto wspomnieć, że w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na produkty żywnościowe przeznaczaliśmy ponad 1/3 środków z domowego budżetu – a więc jeśli ktoś zna prawo Engla, szybko wysnuje wnioski.
Żeby jednak nie było tak różowo – w końcu ponarzekać to takie polskie – na koniec przyjrzyjmy się średniej wartości zgromadzonego majątku. W Polsce to 19,8 tysięcy dolarów na osobę, ale w krajach UE ta wartość jest siedmiokrotnie wyższa. Więc jak to jest z tym bogaceniem? Może to tylko „szpan”?!
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości