Blog

.: ambientowo :.

Data dodania: 21.04.2017

O przemocy w rodzinie w naszym kraju w ostatnich dniach zrobiło się głośno: media, być może z nadmierną gorliwością, mówią o tym w kontekście tragicznej sytuacji w domu jednego z radnych. Jednak prawda jest taka, że problem istnieje, i to nie tylko w rodzinach uznanych za patologiczne. Zamierzone działania, które wykorzystują przewagę siły fizycznej, skierowane przeciw najbliższym osobom coraz częściej pojawiają się w tzw. „dobrych domach”. Według policyjnych statystyk, chociaż prawdę mówiąc, pokazują one jedynie wycinek informacji, nieuwzględniający działań pozapolicyjnych podmiotów upoważnionych do zwalczania przemocy domowej, w 2016 roku ogólna liczba ofiar domowej przemocy wyniosła 91789, wśród nich było 66930 kobiet i 14223 dzieci. Trudno też za pocieszającą uznać wiadomość, że takie sytuacje nie dotyczą jedynie Polek – cała Europa ma poważny problem, gdyż kobiety padają ofiarą przemocy w domu, na ulicy i w miejscu pracy. Liczby mówią, że 30% pań powyżej 15 roku życia, doznało przemocy fizycznej. To przerażające liczby i warto choć przez chwilę się nad nimi zastanowić, nawet jeśli nie oddają pełnej skali problemu. Właśnie do przemyśleń ma zachęcić nowa niemiecka kampania społeczna „Bruise Automat” (Automat do blizn), zrealizowana na zlecenie organizacji non-profit Terre Des Femmes przez Agencję DDB Berlin przy współpracy z Polyxo Studios. Na ulicach stolicy naszych zachodnich sąsiadów od jakiegoś czasu bardzo popularne są fotobudki: to świetny punkt nie tylko do zrobienia oficjalnych zdjęć potrzebnych do różnego typu dokumentów, ale również miejsce do powygłupiania się przed obiektywem, uwiecznienia nienaturalnej pozy lub zabawnej miny. Nic dziwnego, że korzystają z nich młodzi, rozbawieni ludzie – dla żartu i zabawy zatrzymując choć na moment czas na fotografiach. Właśnie na takich zachowaniach bazuje wspomniana kampania społeczna. Jedną z fotobudek wyposażono w zaawansowaną technologię rozpoznawania twarzy – z 97% dokładnością „odróżniają” one płeć fotografowanej osoby. Jeśli jest to kobieta – na jednym z czterech standardowo wykonywanych w automacie zdjęć, pojawiają się zmiany nakładając na twarz portretowanej realistyczne ślady pobicia: blizny, rany i siniaki. To nieprzypadkowa zależność – statystyki pokazują, że jedna na cztery kobiety w Niemczech doświadcza fizycznej przemocy. Stosowna informacja dołączona jest na komputerowym wydruku do przygotowanych przez maszynę fotografii. Taki zabieg pozwala zwizualizować przemoc, w dodatku zupełnie niespodziewanie dla rozbawionej osoby i może właśnie dlatego jest skuteczny - trudno jest nie zwrócić uwagi na eksponowany problem. Ogromną wagę ma również fakt, że zadrapania i krwiaki widoczne są na własnej twarzy osoby fotografującej się – takie pewnego rodzaju  przełamanie tabu powoduje, że nikt nie może zasłaniać się słowami: mnie to nie dotyczy.
Takie antyprzemocowe kampanie są spotykane coraz częściej – w Walentynki w Kanadzie po raz pierwszy wyemitowano spoty, w których trzech mężczyzn opowiada o tym, jak zostali porzuceni przez kobiety. Sprawiają wrażenie bardzo porządnych i troskliwych, o byłych partnerkach wyrażają się w samych superlatywach. Okazuje się jednak, że reklama ma drugie dno: ci pozornie skrzywdzeni panowie to w rzeczywistości despoci i oprawcy, tylko na pokaz sprawiający wrażenie miłych, dobrych i kochających.
Powstaje tylko pytanie - jak daleko będą jeszcze musieli posunąć się twórcy reklam, aby społeczeństwa zaczęły reagować na domową przemoc?
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości