Blog

.: dodatnie i ujemne plusy :.

Data dodania: 9.05.2017

Zawsze bawiło mnie stwierdzenie Lecha Wałęsy o plusach dodatnich i plusach ujemnych. Jednak w przypadku robotyzacji to zabawne stwierdzenie pasuje jak ulał. Kiedy zwiedzałam fabrykę Audi w Neckarsulm, byłam wręcz zachwycona automatyzacją i skutecznością produkcji „just in time”. Nie da się ukryć, że roboty pełnią w zakładzie bardzo ważną funkcję, wyręczając pracowników w wielu ciężkich zadaniach i ułatwiając wykonywanie tych czynności, przy których ludzka praca jest nieodzowna. Jeśli szerzej przyjrzeć się zagadnieniu robotyzacji, wyraźnie widać, że może ona stanowić zagrożenie – głównie dla pracowników, którzy zostają zastąpieni maszynami. Zgodnie z informacjami płynącymi z International Federation of Robotics aktualnie w przemyśle funkcjonuje się 1,5-1,75 mln robotów, i najprawdopodobniej ta liczba podwoi się do 2025 roku. Jednak automatyzacja to nie tylko kwestia wyręczania ludzi przy najcięższych lub najtrudniejszych obowiązkach, ale również trwałe pozbawienie ich pracy oraz środków do życia. Aspekt finansowy jest tu bardzo istotny, bo obecność robotów w fabrykach oznacza również obniżenie wynagrodzeń dla etatowych pracowników. Dowiedli Rego dwaj amerykańscy badacze - Daren Acemoglu z Massachusetts Institute of Technology oraz Pascual Restrepo z Boston Universtiy, którzy zajmowali się problematyką automatyzacji w przedsiębiorstwach. Okazało się, że w latach 1990-2007 obecność każdego dodatkowego robota zmniejszyła zatrudnienie nawet o 6 osób, a przy tym doprowadziła do obniżki ogólnych wynagrodzeń 0,25-0,5 procent. Były amerykański prezydent, Barack Obama obawia się, że wprowadzenie maszyn do firm przyczyni się do likwidacji miejsc pracy dla klasy średniej, a Bill Gates przewiduje konieczność opodatkowania „pracy robotów”.

Założyciel koncernu Microsoft uważa, że firmy, których siła robocza składa się z maszyn powinny ponosić koszty analogiczne jak w przypadku wykorzystywania pracy rąk ludzkich. Oznacza to płacenie daniny w wysokości podatku dochodowego lub ubezpieczenia społecznego, które trafiałyby do budżetu państwa i były przeznaczane chociażby na szkolenia przekwalifikowujące dla osób zwalnianych. Podobnego zdania jest noblista Robert J. Shiller, który twierdzi, że w kwestii robotyzacji państwa powinny prowadzić politykę gospodarczą nakierowaną na walkę z rosnącymi nierównościami, gdyż te spotęgują się, gdy robotnicy utracą pracę na rzecz maszyn. Amerykański ekonomista sugeruje, że wykorzystanie robotów powinno być opodatkowane choćby minimalnie, choć nie wyklucza progresywnego podatku dochodowego płaconego przez właścicieli przedsiębiorstw, w których automatyzacja przełożyła się na likwidację stanowisk. W przypadku powszechnej „pracy maszyn” rozważa również wcielenie w życie idei dochodu podstawowego, choć liczy się z tym, że zaproponowane rozwiązania nie będą cieszyły się powszechnym poparciem.
Oba wspomniane autorytety zgadzają się również w kwestii możliwego spowolnienia postępu wdrażania i upowszechniania robotyzacji, jeśli dojdzie do jej opodatkowania. Wydaje się jednak, że takie rozwiązanie jest dużo lepsze niż niekontrolowany proces zastępowania ludzi robotami, głównie z powodu obaw o społeczny sprzeciw wobec technologii albo wprowadzanie różnego typu zakazów, co z kolei może przełożyć się na zahamowanie innowacji. Z drugiej strony jednak, nieco paradoksalnie, ludzie tworzą świat, w którym dla ludzi jest coraz mniej miejsca: trwają pracę nad robotami terapeutycznymi, a całkiem realne może być pojawienie się szpitali, w których maszyny będą pełnić rolę pielęgniarek. Oczywiście nie nastąpi to z dnia na dzień, a na wielu stanowiskach ludzi jeszcze długo nie da się zastąpić maszynami, bo niektóre wymagają bezpośredniego kontaktu, empatycznego podejścia lub emocjonalnej inteligencji.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości