Blog

.: absurd za absurdem :.

Data dodania: 16.05.2017

Chciałoby się powiedzieć – historia zna takie przypadki! Myślę tu o podatkach, które właściwie można nałożyć na wszystko. Na szczęście (albo nieszczęście) skutek może być różny, często zupełnie odmienny od zamierzonego. Jednak perspektywa uzyskiwania dodatkowego finansowania budżetu jest na tyle kusząca, że rządzący raz po raz próbują opodatkować coraz to inne dobra i obszary ludzkiej aktywności. Właśnie przeczytałam doniesienia prasowe o nietypowym podatku wprowadzonym na północy Włoch – w Modenie. Restauratorzy otrzymali tam wezwanie do zapłaty należności za wycieraczki przed lokalami oraz papierowe serwetki w tzw. „letnim ogródku” przy ulicy, do którego w czasie sezonu przenosi się restauracyjne życie. Podobno wszystko w wyniku bardzo kreatywnej i restrykcyjnej interpretacji przepisów mówiących o pobieraniu opłaty za reklamowanie działalności poza miejscem jej prowadzenia. Brzmi to po prostu absurdalnie, ale jeśli policzyć kwoty nowej daniny, okazuje się, że są całkiem znaczne – właściciel jednego z najbardziej popularnych lokali musi zapłacić 1000 euro, a przecież to nie jedyne obciążenie, jakie nałożono na przedsiębiorców. Podobnie absurdalna jest również opłata od cienia, jaki na ziemię rzucają szyldy sklepów lub, w wersji „letniej”, markizy umieszczone w oknach w celu ochrony przed słońcem. To również włoski pomysł – tym razem rodem z miejscowości Conegliano (niedaleko Treviso) na północy kraju, chociaż opodatkowanie cienia padającego na miejski teren obłożono daniną w Wenecji już w 1993 roku. Swoisty paradoks stanowi fakt, że w mieście kanałów i gondoli kwoty do zapłaty są naliczane niezależnie od tego, ile dni jest słonecznych, a ile pochmurnych w danym roku. Skoro przy słońcu jesteśmy, wypada wspomnieć o Balearach. Tam każdy turysta spędzający urlop na Ibizie, Majorce Minorce lub innych wyspach hiszpańskiego archipelagu zobowiązany jest uiścić kwotę 1 euro dziennie za korzystanie z kąpieli słonecznych. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że rocznie liczba przyjezdnych przekracza 10 milionów, kwota podatku od słońca imponuje wielkością. Władze wykorzystują ją dla finansowania sprzątania plaż, utrzymania równowagi ekologicznej na wyspach oraz poprawę bazy turystycznej. Podobna w charakterze jest nasza rodzima opłata klimatyczna, którą  należy uiścić nocując w miejscowościach turystycznych lub uzdrowiskowych. Jej wysokość ustala gmina i w praktyce jest to po prostu zapłata za powietrze. Co najbardziej absurdalne – trzeba ją płacić np. w Zakopanem, w którym jak wiecie smog nie jest rzadkością, a  przybysze i mieszkańcy wdychają pyły zawieszone. To nie jedyne miejsce o statusie uzdrowiska, w którym tego rodzaju podatki nie powinny być pobierane, a wręcz przeciwnie – zgodnie z zasadą zdrowego rozsądku to gminy powinny wypłacać odszkodowania. Z założenia „kto zanieczyszcza ten płaci” wyszły władze Estonii i wprowadziły opłatę, nomen omen, od krowich gazów. Argumentacja była prosta: skoro zwierzęta wypuszczają do atmosfery szkodliwy metan, to ich właściciele powinni odprowadzać stosowny podatek w ramach walki z tą emisją. Podobne rozwiązanie rozważano w Nowej Zelandii, ale tamtejsi hodowcy gwałtownie zaprotestowali i ustawodawcy odstąpili od swoich zamierzeń. Z kolei mieszkańcy belgijskiej Walonii muszą planując spędzanie czasu na świeżym powietrzu wraz ze znajomymi muszą być ostrożni – jeśli zdecydują się na grillowanie, zostaną obciążeni specjalnym podatkiem nakładanym na kucharzenie pod chmurką. Nie ma szansy, aby się od niego wywinąć – przed czujną kamerą fikusowego drona nie ukryje się nawet najmniejszy dymek.
To nie wszystkie przykłady absurdalnych i z lekka śmiesznych podatków, jednak są na tyle spektakularne, że warto je wykorzystać np. podczas lekcji jako „odlotowe ciekawostki”.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości