Blog

.: jak za PRL-u :.

Data dodania: 25.10.2009

Puste sklepy, reglamentacja towarów, społeczne listy kolejkowe, wynajmowanie tzw. „staczy”, którzy za opłatą odstoją w długim ogonku kilka dni i nocy – to sytuacje zupełnie niepojęte dla Was, droga młodzieży. Jednak osoby urodzone przed 1989 rokiem dobrze je znają… Na dodatek potrafią wyłuskać ze swoich wspomnień te najbardziej ciekawe, absurdalne i śmiesznie dzisiaj historie. Niedawno skończyłam lekturę prac moich uczniów na temat: „Gospodarka centralnie planowana - obrazki z codziennego życia”. Nie, nie przedstawiam dokładnie systemów ekonomicznych na swoich lekcjach – po prostu nie mam na to czasu, ale zawsze przy omawianiu popytu i podaży poruszam zagadnienia związane z pozarynkowym ustalaniem cen. Moi uczniowie słyszą pytania: Jeśli cena zostanie ustalona na poziomie poniżej ceny równowagi rynkowej, to co jest większe – wielkość popytu czy podaży? Co się dzieje na rynku, w sklepach? Kto ma zatem lepiej – konsument czy producent… I zawsze wtedy ktoś z klasy stwierdzi, że taka sytuacja przypomina PRL. Żeby młodzi ludzie dokładnej uświadomili sobie, jakie skutki dla gospodarki niesie za sobą centralne planowanie, zachęcam ich do rozmowy z rodzicami, dziadkami, znajomymi, którzy pamiętają codzienność sprzed niemal trzydziestu lat. Później otrzymuję spisane w różnej formie wspomnienia i relacje – ukazujące nonsensowne sytuacje. Dla mnie symbolem PRL-u są zamszowe buty z cholewką. To krótka historia: dyrekcja mojej szkoły, otrzymała dwa talony na obuwie do rozdzielenia pomiędzy uczniów. Dwa na blisko 1200 osób. Losowaliśmy i hurra, stałam się szczęśliwą posiadaczką kartki z pieczątką. Dumna jak paw poszłam z mamą do sklepu obuwniczego – wyboru jednak nie było: brązowe buty, o męskim kroju. W dodatku o 2 numery za duże… Talon nie mógł się jednak zmarnować – kupiłyśmy te, jak to kiedyś nazywano, „cielaki”, w końcu noga dorośnie… Nie założyłam ich ani razu… Takich zakupów „na zapas” robiono w owych czasach tysiące. Współczesna młodzież często nie może w to uwierzyć.

Ja też nie mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam w internetowym wydaniu Rzeczpospolitej. W 2009 roku zapisy na listę społeczną, pilnowanie miejsca w kolejce, wynajmowani „stacze” – a wszystko po to, żeby jak najszybciej złożyć wniosek na unijne granty dla e-usługodawców. PRL wraca?

(kaga)
 

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości