Blog

.: coś, czego jeszcze nie było :.

Data dodania: 8.02.2010

Jak wskazują źródła, kawa trafiła do Europy w XVI wieku, a w Polsce pojawiła się dopiero sto lat później jako napój dla elity. Podobnie było z herbatą, chociaż ta początkowo uważana była za napój o właściwościach leczniczych, a na stoły zamożnych Polaków trafiła dopiero w XVIII
wieku. Obecnie pijamy i kawę, i herbatę w wielu różnych odmianach, popularne są kawiarnie, herbaciarnie, specjalistyczne sklepy oferujące wszelkie akcesoria niezbędne do przygotowania ulubionego naparu. Ale od kilku lat popularność zyskuje jeszcze inny napój: wywar z liści ostrokrzewu paragwajskiego, nazywany yerba mate. Już w XVII wieku misjonarze jezuiccy mieli okazję przekonać się, że odpowiednio zaparzone liście likwidują zmęczenie, rozjaśniają umysł i łagodzą uczucie głodu. Te zalety doceniają wszyscy ci, którym dane było spróbować sprowadzanego z Ameryki Południowej specjału.
Odpowiedzią na rodzący się popyt, a jednocześnie sposobem na kreowanie zapotrzebowania, jest otwarty w Warszawie bar yerba mate – na razie kompletna nowość  w rynkowej rzeczywistości.  Mimo, że w lokalu menu jest mało skomplikowane, właściwie można sobie wybrać tylko inny gatunek yerba spośród kilkudziesięciu sprowadzanych zza oceanu, to jednak pijalnia zyskuje coraz szersze grono klientów. Nie wiadomo, co bardziej skłania ich do wizyt w działającym od czerwca ubiegłego roku lokaliku: moda na „nowe”, prostota wystroju, kameralny klimat (tylko trzy stoliki na dosłownie kilkunastu metrach kwadratowych), „egzotyczne” garnuszki – bo mate pija się w charakterystycznych wybrzuszonych  czarkach z tykwy, ceramiki lub drewna przez specjalną rurkę – tzw. bombillę, możliwość zakupu wybranej mieszanki do parzenia w domu wraz z dokładnymi wskazówkami, jak to zrobić, program lojalnościowy – każda piąta mate za darmo, sobotnie warsztaty malowania naczynek czyli tzw. materek… W opinii właścicielki najważniejsze jest to, że lokal „chwycił”. Według niej yerba mate to sposób na zwolnienie tempa życia – naparem trzeba się delektować, nie można pić  go tak, jak espresso we włoskim barze. A skoro trzeba się zatrzymać, to warto się zrelaksować, porozmawiać, umówić z przyjaciółmi – ot, inna filozofia życia. Taka zaś ma szansę stać się podstawą poważnego biznesu: pomysłodawczyni zamierza stworzyć sieć lokali na terenie całe Polski. Rzecz jasna w oparciu o franchising – w końcu wynalezioną niszę trzeba zagospodarować. Jeśli popatrzymy na warunki,  wygląda to obiecująco. A najważniejsze jest to, że nakłady finansowe nie są zbyt wysokie: wystarczy ok. 30 tysięcy.

(kaga)
 

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości