Blog

Jadę rowerem po polnej drodze. Koła grzęzną w piachu. Uff, jak gorąco. Sięgam po butelkę wody mineralnej... Obok niej w rowerowej sakwie mam krem z filterm przeciwsłonecznym i preparat łagodzacy skutki kąpieli słonecznych. Na dodatek marzy mi się klimatyzowane pomieszczenie, lub przynajmniej wentylator...
Wygląda na to, że w swoich wyborach i pragnieniach nie jestem osamotniona – według rp.pl ostatnie upały spowodowały zwiększone zapotrzebowanie na butelkowaną wodę i inne napoje, lody, preparaty chroniące przed słońcem oraz wszelkie urządzenia zmniejszające uczucie gorąca – czyli klimatyzatory i wentylatory. Co prawda wzrost popytu na wiele wymienionych artykułów jest chwilowy - z pewnością sprzedaż ulegnie zmianie, gdy tylko słupek rtęci na termometrze opadnie o 10-15 stopni. Można by się nawet pokusić o wprowadzenie nowej kategorii elastyczności popytu - „temperaturowej”.  ;-)
Czy jednak wysokie temperatury odbiją się na całości gospodarki? Na razie trudno wyrokować, bo nie wiadomo jak długo „żar będzie się lał z nieba”. Jednak z całą pewnością w ciągu ostatnich tygodni wiele przedsiębiorstw, szczególnie tych z branży budowlanej, zostało zmuszonych do zmiany sposobu organizacji pracy – niektóre czynności wykonywane są nocą lub wczesnym rankiem. Tak jest chociażby przy budowie stadionu PGE Arena Gdańsk (czytaj więcej).  
Aby zobrazować wpływ pogody na produkcję posłużę się wyliczeniami:  podczas upałów wydajność pracy spada aż o 20%. Do tego dochodzi wzrost kosztów ponoszonych przez pracodawców – związany choćby z zakupem napojów chłodzących dla pracowników. Z drugiej strony rośnie sprzedaż – na przykład energii elektrycznej, której zużywa się o 24 tysiące MWh więcej niż przy temperaturze otoczenia wynoszącej 25 stopni. Długotrwała susza może również skutkować  zmniejszeniem zbiorów płodow rolnych i w niedalekiej przyszłości wzrostem cen owoców, warzyw i zbóż. Stąd już tylko krok do inflacji...
Jak będzie – czas pokaże. Na razie cieszmy się z prawdziwie wakacyjnej aury.
(kaga)