Data dodania: 12.12.2010
W kwietniu pisałam o nowych studolarówkach, które miały pojawić się w obiegu od 2011 r. Jednak wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie.
Nowe znaki zabezpieczające: jasnoniebieski trójwymiarowy pasek oraz wizerunek dzwonu, zmieniający barwę w zależności od kąta padania światła, okazały się „nie do wykonania”. Podczas drukowania specjalny papier marszczył się, a na podobiźnie twarzy amerykańskiego prezydenta, Benjamina Franklina, powstawała biała plama. Może zadziałało coś w rodzaju samospełniajacej się przepowiedni, w końcu mówi się o tym, że dolary są najbardziej niestarannie wykonaną walutą na świecie.
Oczywiście nie wszystkie banknoty są wadliwe – i być może właśnie to stanowi problem dla FED, które na razie nie ma pomysłu jak posortować 1,1 miliarda papierowych studolarówek. Wiadomo na pewno, że nie będzie to wykonywane ręcznie – taka operacja zajęłoby 20-30 lat. Na razie nowo wydrukowane egzemplarze złożono w skrzyniach w siedzibie FED w Waszyngtonie oraz w Fort Worth. Trudno oszacować, ile z nich trafi do profesjonalnych niszczarek. Co ciekawe, opisana emisja studolarówek jest jedną z najdroższych w historii – wyprodukowanie pojedynczego banknotu kosztuje12 centów, czyli dwa razy więcej, niż poprzednio. A wygląda na to, że koszty jeszcze wzrosną.
(kaga)