Blog

Nie kryję, że ostatnio przeżyłam horror, poszukując prezentów pod choinkę dla dwojga siedmiolatków. W założeniu upominkami miały być zabawkarskie drobiazgi, jednak takie, które zapewnią dzieciom rozrywkę na długie godziny. I chociaż w na sklepowych półkach można znaleźć niemal wszystko: począwszy od flagowych produktów firmy Mattel lub Hasbro, a skończywszy na masowej produkcji rodem z Chin, to jednak pomysłowych zabawek jest naprawdę niewiele.
Dlatego zamarzył mi się sklep, w którym rzeczywiście znaleźć można coś ładnego, wykonanego z trwałych i bezpiecznych materiałów, a jednocześnie rozwijającego wyobraźnię. Dobrze byłoby jeszcze, aby sprzedawca dobrze znał zabawkowy asortyment i w razie potrzeby pomógł sfrustrowanemu klientowi w dokonaniu wyboru. W mojej okolicy takiego nie ma, gadżety dla najmłodszych można kupić w hurtowni, hipermarkecie lub na stoiskach z artykułami papierniczymi. Może więc mamy do czynienia ze swoistą rynkową luką? Co prawda w wielu miejscach przedsiębiorcy już powoli ją zapełniają, ale jak praktyka pokazuje, można jeszcze znaleźć dobrą lokalizację.
Ci którzy dokładnie obserwują rynek, twierdzą, że najlepszym okresem handlowym w zabawkarskiej branży jest przełom listopada i grudnia oraz maja i czerwca. Z kolei eksperci szacują, że pomimo kryzysu sprzedaż ma szansę rosnąć – szczególnie jeśli chodzi o produkty dobre jakościowo. Powoli mijają czasy wszechobecnej chińszczyzny, która po pierwszych próbach użycia okazywała się tandetą.
Portal franchising.pl oszacował koszty założenia sklepu z zabawkami  o powierzchni 50 metrów kwadratowych na 101,7 tys. złotych, z czego zakup towaru to kwota 65 tysięcy. Spodziewane  przychody powinny wynieść około 11,5 tys. zł, co pozwoli na osiągnięcie dochodu 2600 zł w okresie małego natężenia ruchu.
Tutaj można znaleźć przykłady niebanalnego zabawkowego asortymentu. Mogą one stać się pomysłem na „zatowarowanie” własnego sklepiku, ale również inspiracją dla własnej kreatywnej twórczości z zakresu produkcji zabawek.
(kaga)