Tak, tak wiara w możliwości naszych piłkarzy nie pomogła wielu firmom odnieść zaplanowany sukces przy okazji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Ja rozumiem, że trzeba było skorzystać z szansy, ale żeby robić plany sciencie fiction – to bardzo ryzykowne działanie. Potwierdza to wczorajszy Dziennik.
Wiele firm, począwszy od małych sklepików sprzedających gadżety kibica po wielkie koncerny np. Polsat przeliczyło się w swoich planach. Ten ostatni wydał na prawa do transmisji meczy ponad 50 mln zł, a zarobił na reklamach emitowanych w czasie meczów Euro 2008 zaledwie 30 mln zł. Wielu właścicieli pubów, barów czy kafejek zainwestowało też sporo pieniędzy w wyposażenie niezbędne do oglądania mistrzostw, a tu tak szybko nasi przestali grać i frekwencja klientów w tych miejscach drastycznie spadła.
Jednym z nielicznych, którym udało się zarobić sporo na sportowym wydarzeniu był Media Markt, w którym sprzedaż telewizorów wzrosła o 300% w stosunku do roku poprzedniego. W weekend przed mistrzostwami sprzedano 5 tyś. telewizorów. Oczywiście nie bez znaczenia była tu promocja, w czasie której deklarowano zwrot kosztów poniesionych na telewizor w razie wygranej Polski z Niemcami. Bardzo dobry pomysł, oczywiście z punktu widzenia sklepu, ponieważ po pierwsze chęć ogrania Niemców przysłaniała realność spojrzenia na rzeczywistość, po drugie małe prawdopodobieństwo takiego zwycięstwa pozwalało sieci podjąć ryzyko. Jak widać opłacało się stanowczo! I jest to kolejny przykład potwierdzający skuteczność działań promocyjnych opartych na emocjach konsumenta – bo przecież co jak co ale to, że Polacy są oddanymi kibicami nie trzeba przecież udowadniać.
A wracając do firm i strat w większości przypadków – nie należy emocjonalnie planować, a w związku z tym i wchodzić w ryzykowne koszty, zwłaszcza jeśli mowa o polską piłkę nożną, z którą jest czasami gorzej niż z pogodą – synoptycy chyba częściej trafiają w pogodę niż piłkarze w bramkę : (.
M.
Panel Komisji Szkolnych
