Blog

.: number one :.

Data dodania: 31.01.2012

Chyba już pisałam, że zdecydowanie doceniam wygodę posługiwania się plastykowym pieniądzem i gdzie tylko mogę – używam kart płatniczych. Nie mam problemu z kontrolowaniem wydatków, co często jest uważane za największa niedogodność w  korzystaniu z kart, co kilka dni analizuję swoje transakcje, przeglądając wydruki otrzymywane przy kasie oraz rachunek bankowy. Z całym przekonaniem mogę więc twierdzić, że w moim przypadku nieprawdą jest, iż  dysponując gotówką kupowałabym mniej.  Powiem więcej – najchętniej płaciłabym kartą wszędzie - tylko niestety, nie wszędzie się da. A to dlatego, że właściciele sklepów lub punktów usługowych ponoszą spore koszty związane z wprowadzeniem sytemu płatności bezgotówkowych. Mimo niewątpliwych korzyści płynących z wprowadzenia możliwości realizowania transakcji bezgotówkowych, takich jak: wzrost obrotów (niektórzy klienci świadomie wybierają te sklepy, w których zapłacić można kartą, inni chętnie uczestniczą w programach lojalnościowych), pozytywny wizerunek  w oczach kupujących  (firma nowoczesna, przyjazna), ograniczenie kolejek do kas (szczególnie przy płatnościach bezstykowych), wielu sprzedawców nie decyduje się na wprowadzenie udogodnień. Według styczniowego raportu NBP „Analiza funkcjonowania opłaty interchange w transakcjach bezgotówkowych na rynku polskim” aż 85% ogółu opłat związanych z rozliczaniem transakcji realizowanych przy użyciu kart stanowi opłata interchange. To nic innego jak prowizja, płacona od każdej transakcji  dokonywanej przy użyciu karty płatniczej. Dla kart debetowych w krajach UE średnio wynosi 0,72%, w naszym kraju aż 1,60%. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że najniższe stawki wynoszą: 0,19 w Finlandii, 0,21% w Szwecji, Belgii, na Malcie i Węgrzech, 0,25% w Holandii (więcej informacji znajdziecie tutaj). To naprawdę kolosalna różnica. Gdyby ją zlikwidować, być może kartą dałoby się zapłacić nawet w szkolnym sklepiku.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości