Blog

Czy pamiętacie bajkę Braci Grimm, w której po wypowiedzeniu zaklęcia „Stoliczku, nakryj się” na białym obrusie pojawiały się najwspanialsze przysmaki? A może przypomnicie sobie czarodziejską różdżkę - magiczny atrybut wróżek wykorzystywany w baśniach czy opowieściach? Albo złotą rybkę, spełniającą trzy życzenia (nota bene dlaczego nikt nie zażyczył sobie magicznej różdżki?) lub dżina, który w mgnieniu oka budował pełne przepychu pałace? Tak sobie myślę, że to odzwierciedlenie takiego czysto ludzkiego pragnienia o posiadaniu wszystkiego, o czym tylko każdy zamarzy. I to bez zwracania uwagi na ograniczoność zasobów!
Takim współczesnym odpowiednikiem wszystkich wymienionych baśniowych akcesoriów lub stworzeń mogłaby być drukarka 3D. Trochę plastyku, urządzenie podłączone do komputera, odpowiednie oprogramowanie – i już! Warstwa po warstwie można wydrukować sobie to, co każdy użytkownik wymyśli: buty, samochód, biżuterię, stołową zastawę, zastawkę do serca, ba – nawet całe ludzkie narządy… No może przesadziłam z tym, że można – będzie można, to lepsze i bliższe prawdy stwierdzenie. Jak na razie to bardzo droga technologia, a „pod strzechy” może trafić za kilka-kilkanaście lat. Tylko czy wtedy indywidualne domowe drukowanie będzie miało uzasadnienie ekonomiczne? Śmiem wątpić, a i chyba każdy z Was zdaje sobie sprawę, że ograniczoność zasobów w połączeniu z nieograniczonością potrzeb to podstawowy dylemat ekonomistów.
(kaga)