Data dodania: 24.04.2013
Jeśli wolicie myśleć, że szklanka jest do połowy pełna – określicie ich mianem półpracujących, jeżeli z natury jesteście pesymistami i wspomniana szklanka jest w połowie pusta – powiecie o nich półbezrobotni. Według danych Eurostatu jest ich w Polsce blisko 344 tysiące, co przekłada się na 2,2% wszystkich zatrudnionych.
O kim mowa? O osobach zatrudnionych na jedynie część etatu, mimo, że gotowe są pracować w pełnym wymiarze godzin. Można by powiedzieć, że i tak mamy nieźle, gdyż w 27 krajach UE ten odsetek sięga 4,3%, zaś swego rodzaju rekordzistami są: Hiszpania i Irlandia (po 8%), Wielka Brytania (6,5%) oraz Portugalia (5,6%). Więcej informacji statystycznych znajdziecie tutaj.
Te dane nie nastrajają optymistycznie, trudno też nie zauważyć, że mamy do czynienia z ukrytym bezrobociem i niewykorzystanymi zasobami siły roboczej. Z drugiej strony jednak rodzi się pytanie: czy lepiej mieć jednak 334 tysiące pracujących w niepełnym wymiarze czy też dodatkowe 172 tysiące bezrobotnych, którym trzeba wypłacać zasiłek lub inne świadczenia socjalne, zagwarantować ubezpieczenie i środki do życia?
Ta pierwsza ewentualność wydaje się bardziej ekonomiczna, ale mogę się mylić.
(kaga)