Blog

.: chora służba zdrowia :.

Data dodania: 20.05.2013

Tak się ostatnio niefortunnie składa, że często mam do czynienia ze szpitalną rzeczywistością. A że przy okazji, jak to w rodzimej służbie zdrowia bywa, spędzam dużo czasu czekając na przeróżne konsultacje, badania, wyniki, to i długie chwile mogę poświęcić na rozmyślania - tym razem nad kwestiami finansowymi publicznych placówek ochrony zdrowia. Oczywiście trudno nie zdawać sobie sprawy z tego, że nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Bo parafrazując to, co szło w reklamie: „Zdrowie- bezcenne. Za wszystko inne zapłacisz kartą…” Tyle, że w przypadku szpitali płacą głównie przedsiębiorcy – ci, którzy swoje towary i usługi sprzedają placówkom medycznym. Brzmi absurdalnie, prawda? Ale niestety, powszechną praktyką działów finansowych służby zdrowia stało się odwlekanie spłaty zobowiązań wobec kontrahentów. To tak, jakby właściciele firm najnormalniej w świecie kredytowali publiczne placówki. Zazwyczaj zapłaty można spodziewać się po upływie czterech miesięcy. Niestety, takie opóźnienia dla wielu małych przedsiębiorców to po prostu katastrofa. Szukają więc różnych sposobów na uniknięcie braku finansowej płynności. Najprostszym – jest „windowanie” ceny – taniej mogą kupić tylko ci, którzy płacą „od ręki” – głównie placówki prywatne. Dla wszystkich innych (czytaj publicznych) stawka jest wyższa, bo musi uwzględniać ryzyko.
Innym sposobem na zapewnienie sobie zapłaty za sprzedane towary lub usługi są gwarancje kontraktów, które przedsiębiorca wykupuje w wyspecjalizowanych firmach w momencie zawierania umowy ze szpitalem. Jeśli ten ostatni nie zapłaci w terminie – można uruchomić środki z poręczenia, co oznacza, że należność zostanie uszczuplona o 16% prowizji. Oczywiście placówka medyczna będzie musiała spłacić długi poręczycielowi, i to z karnymi odsetkami.
Kolejny patent na zachowanie płynności – to „czarna lista” – zestawienie niesolidnych lecznic, którym sprzedaje się jedynie na przedpłaty, bo inaczej nie zapłacą.
Istne błędne koło: pacjenci i lekarze potrzebują odpowiedniej  aparatury, lekarstw, środków  opatrunkowych itp., przedsiębiorcy dostarczają zamówione towary, choć widzą, że szpitale nie mają pieniędzy na finansowanie takich zakupów. Ktoś tu kogoś oszukuje! Najgorzej, że w efekcie odbija to się na nas – potencjalnych pacjentach. A słowa odpowiedzialnych za szpitalne finanse: „nie zapłacę, jak chcecie pieniądze, idźcie do sądu” są w moim przekonaniu po prostu inną formą kradzieży.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości