Blog

.: biznesowe podejście :.

Data dodania: 2.08.2013

Ostatnimi czasy wielu przeciętnie zarabiających z trudem znajduje pieniądze na wakacyjny wypoczynek – stąd wyjazdy są krótkie – trzy, czterodniowe i planowane raczej tak, by nie pokonywać zbyt wielkich odległości. Moi zaprzyjaźnieni gospodarze z wybrzeża w tym roku szczególnie odczuwają dużą rotację gości, którym rzadko zdarza się wytrwać tydzień, nie mówiąc już o dłuższym pobycie. A przecież kilka lat temu dwutygodniowy pobyt nad morzem był standardem! Można zaryzykować stwierdzenie, że główną determinantą takiego stanu rzeczy są wysokie ceny, ale nie jest to jedyny powód: trudności w zgraniu urlopowych terminów poszczególnych członków rodziny, konieczność „bycia dyspozycyjnym” w miejscu pracy i przeróżne podobne okoliczności równie skutecznie, jak nadwyrężające domowy budżet wydatki, blokują wyjazdowe plany.
Z drugiej strony, patrząc z perspektywy właściciela hotelu czy pensjonatu – chyba lepiej jest zarobić chociaż minimum, niż nie zarobić wcale. Dlatego godny uwagi wydaje się być pomysł rodem z Hiszpanii. Stworzono tam ni mniej ni więcej tylko bank wolnych miejsc noclegowych. Co istotne, w hotelu nie rezerwuje się pokoju, lecz… łóżko. Dzięki takiemu rozwiązaniu goście płacą mniej, a hotelarze mają możliwość zarobku.
Inny, ciekawy sposób na pozyskanie klientów to licytacje. To również „wymysł” temperamentnych  Hiszpanów. Wystawione z ceną wywoławczą 1 euro pokoje są przyznawane temu, kto da więcej. Z uwagi na krótki czas trwania aukcji (24 godziny) często zdarza się, że cena początkowa staje się ostateczną i można zamieszkać w ekskluzywnym hotelu płacąc kwotę niższą niż za kawę w barze.
Trzecią propozycją rodem z południa są tanie pokoje: wraz ze śniadaniem i dostępem do wi-fi kosztują 15 euro. Co prawda znajdują się z dala od centrum, ale to naprawdę ciekawa propozycja. Szkoda, że nie u nas.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości