Blog

.: etykieta po chińsku :.

Data dodania: 3.12.2013

etykieta po chińskuZ pewnością kultura biznesowa w Chinach znacznie różni się od tego, co w naszym kraju przyjmuje się za przejaw dobrych obyczajów, jednak moje dzisiejsze rozważania nie będą poświęcone etykiecie tego rodzaju, lecz znanym nam wszystkim nalepkom umieszczanym na produktach.
Podobnie jak w Polsce, również na rynku chińskim istnieje obowiązek poinformowania konsumentów o przeznaczeniu produktu, jego najważniejszych cechach, składnikach, sposobie przechowywania i użytkowania. Szczególnie rygorystyczne przepisy dotyczą branży spożywczej. Na etykiecie producent powinien podać wszystkie składniki, jakich użyto do produkcji, i wszystkie z nich powinny być zgodne z chińskimi normami. Problemem jest to, że te normy zmieniają się jak w kalejdoskopie – Chińczycy obracają się w ponad 5 tysiącach przepisów dotyczących jakości żywności. Żeby oddać pełny obraz sytuacji, warto dodać, że  wiele z nich nakłada się na siebie, bądź też zaprzecza sobie nawzajem – z uwagi na to, że były przygotowywane przez różne resorty: Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Rolnictwa, Generalny Urząd Nadzoru Jakości, Inspekcji i Kwarantanny, Administrację Przemysłu i Handlu czy Administrację Żywności i Lekarstw. Nic więc dziwnego, że producenci i eksporterzy zazwyczaj zlecają przygotowywanie etykiet wyspecjalizowanym chińskim podmiotom – tym bardziej, że kolejną trudną kwestią jest konieczność stosowania w napisach  znaków chińskiego alfabetu, jeśli w ogóle o alfabecie w tym przypadku można mówić… Zdarza się jednak, że mimo dogłębnego i żmudnego w opisach produktów pojawiają się błędy. Zazwyczaj dotyczą one zgodności składników z chińskimi przepisami, a wtedy do akcji wkraczają „łowcy”. To osoby, które niezwykle skrupulatnie analizują etykiety i z premedytacją kupują towary, zawierające niedozwolone składniki. Dlaczego? Chińskie prawo mówi, że w takim przypadku konsument może domagać się niemałego odszkodowania, zaś urząd odpowiedzialny za bezpieczeństwo żywności może zastosować dotkliwą karę finansową, nakładaną na dystrybutora lub producenta. Dlatego „łowcy” uciekają się do szantażu – albo odszkodowanie i polubowne załatwienie sprawy, albo grzywna. Co najciekawsze – taka praktyka jest zgodna z prawem. Ot, biznesowa etykieta.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości