Blog

.: powyjazdowe refleksje :.

Data dodania: 20.08.2014

mapaZazwyczaj wolny, wakacyjny czas część z Was spędza poza miejscem zamieszkania – korzystając z różnych form zorganizowanego wypoczynku,  wyjeżdżając z przyjaciółmi, biwakując nad wodą lub też pracując sezonowo. Ja w tym roku połączyłam aktywność zawodową czyli doskonalenie własnego warsztatu pracy z przyjemnością zwiedzania – udało mi się spędzić kilkanaście dni w Niemczech, i to w jednym z najbogatszych regionów tego kraju. W myśl znanego powiedzenia, że podróże kształcą, również i moja pozwoliła na poczynienie kilku znaczących obserwacji. Tym, co znacznie odróżnia naszą gospodarkę od tej niemieckiej jest poziom bezrobocia – u nas wg danych Eurostatu 9% w lipcu , zaś u zachodnich sąsiadów w tym samym okresie 4,9%. Lokalnie w Badenii-Wirtembergii ten wskaźnik jest jeszcze niższy – ok. 3,1%. Oznacza to, że każdy, kto tylko chce pracować znajdzie zatrudnienie. Trudno zresztą się dziwić, skoro w każdej, nawet najmniejszej miejscowości znajduje się przynajmniej jeden zakład produkcyjny: a to wytwarzający opakowania, a to produkujący śruby, albo podkładki, albo plastykowe osłonki… Jednym słowem -  daleko posunięta specjalizacja i niemal natychmiastowe wysyłanie gotowych wyrobów do kolejnego kontrahenta, który traktuje je jako półprodukty do własnej działalności. W związku z dużą liczbą przedsiębiorstw, znacznie większą mobilnością zawodową pracowników oraz fantastycznie rozwiniętym systemem szkoleń dla zatrudnionych pojawiła się również potrzeba zorganizowania szeregu miejsc noclegowych wraz z zapleczem konferencyjnym. Dlatego jak grzyby po deszczu wyrosły hotele i hoteliki o bardzo przyzwoitym standardzie, często o charakterze rodzinnego biznesu. Oprócz noclegu oferują śniadania, pomieszczenia konferencyjne oraz salki do aktywnego wypoczynku – kręgielnie lub siłownie. W każdym z nich działa również restauracja, przyjmująca nie tylko hotelowych gości, ale również okolicznych mieszkańców, którzy mają w zwyczaju wychodzić późnym popołudniem na obfity obiad lub wieczorem na kufelek lokalnego piwa z obowiązkową kiełbasą czy żeberkami i sałatką ziemniaczaną. Skoro przy piwie jesteśmy – browary to kolejna gałąź lokalnego przemysłu. Mniej więcej co 30-50 km można natknąć się na zakład produkujący złocisty trunek według własnej, uświęconej tradycją receptury. Jednak myliłby się ten, kto sądzi, że to maleńkie, manufakturowe przedsiębiorstwa. Większość z nich zatrudnia około 40-50 ludzi, chociaż przy zautomatyzowanej linii produkcyjnej pracuje zaledwie garstka. Pozostali zajmują się marketingiem, sprzedażą, dystrybucją i dowozem wyrobów do odbiorców. W wielu przypadkach, dla zachowania walorów smakowych, piwo transportowane jest maksymalnie na odległość 80 km, dlatego przemierzając kraje związkowe trudno jest pozostać wiernym tylko jednej piwnej marce.
Wracając do problemu bezrobocia – a raczej do recepty na jego brak – Niemcy znaleźli niezłe rozwiązanie – bardzo elastyczne podejście do czasu pracy. Tu opłaca się zatrudnić sprzątaczkę, która przyjdzie do pracy jedynie na 3 godziny w dwa przedpołudnia w tygodniu, lub kelnerkę pracującą jedynie w poniedziałki, środy i piątki. Dlatego młode matki, osoby uczące się, gospodynie domowe mają szansę na aktywność zawodową bez rezygnowania z codziennych rodzinnych obowiązków. Przewodnik w muzeum, które mieliśmy okazję zwiedzać był emerytem, do pracy przychodził jedynie wtedy, gdy był potrzebny, ale w takim przypadku cały obiekt był pod jego pieczą. Należność za pobyt grupy po prostu chował do koperty i zostawiał na portierni do rozliczenia następnego dnia przez kasjerkę.  
Takie rozwiązania warto byłoby przenieść również na nasz grunt.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości