Blog

W naszym kraju słowo restrukturyzacja ma negatywne konotacje. Trudno się temu dziwić, skoro zdarza się, że projekty kończą się niepomyślnie, a te udane nie gwarantują dużej stopy zwrotu z inwestycji. Przebudowa przedsiębiorstwa zazwyczaj kojarzy się z upadłością, grupowymi  zwolnieniami pracowników, podziałami, wielkim sprzątaniem i ratowaniem tego, co się da, kosztem całej reszty - wszystko bez gwarancji powodzenia. Tymczasem biznesowa praktyka wcale nie musi tak wyglądać – dosyć dobrze widać to na przykładzie firm zachodnich, takich jak Time Warner czy Motorola, które po zmianach okazały się warte więcej, niż pierwotnie prognozowano.
Teraz również holenderski Philips, po 123 latach nieprzerwanego funkcjonowania, przygotowuje się do poważnej przebudowy. Jej symptomy były widoczne już wcześniej – w 2012 firma wycofała się z produkcji telewizorów, powołując wraz z chińskim TPV spółkę joint venture. To właśnie Chińczycy produkują telewizory z logo Philips, zaś Holendrom pozostaje odcinanie kuponów z tej działalności i zgarnianie tantiem.  Obecnie zarząd firmy podjął decyzję o podziale koncernu na dwie niezależne spółki. Pierwsza z nich zajmie się jedynie produkcją komponentów oświetleniowych, w tym również energooszczędnych żarówek oraz świateł samochodowych. Drugiej pozostanie drobny sprzęt AGD oraz, traktowane teraz jako sztandarowe, urządzenia dla rynku medycznego. Koncern stawia sobie niebagatelne cele:  w ciągu dwóch najbliższych lat wzrost sprzedaży od 4% do 6%. Z kolei prognozowany zysk przed odliczeniem odsetek od kredytów, podatków i amortyzacji, czyli wskaźnik EBITA w tym samym okresie ma wzrosnąć do poziomu 11-12%, przy czym w dziale Helathcare 16-17%, zaś w dziale Lighting 9-11%. Sama restrukturyzacja ma kosztować ok. 50 mln euro, jednak prezes koncernu Frans van Houten spodziewa się oszczędności na poziomie 100 mln euro w 2015 i ich podwojenia w 2016 roku. Czy to się uda – czas pokaże. Jak na razie wydaje się, że firma weszła na dobry tor.
(kaga)