Blog

.: nie ma jak u mamy :.

Data dodania: 17.01.2015

młody człowiekWłaściwie dzisiejszy wpis mógłby zacząć się od słów: dawno, dawno temu, kiedy Was jeszcze nie było na świecie, Wojciech Młynarski napisał proroczą piosenkę, której refren zaczynał się od słów: „nie ma jak u mamy ciepły piec, cichy kąt…”. Dlaczego proroczą? Rozejrzyjcie się wokół – aż 44% Polaków w wieku w wieku 25-34 lat i aż 17% małżeństw mieszka wspólnie z rodzicami. To powszechny problem rozwiniętych społeczeństw, o czym świadczyć może bogactwo określeń stosowanych dla niesamodzielnych z wyboru dwudziesto- lub trzydziestolatków. Najbardziej pejoratywne miano funkcjonuje w Japonii - „parasite singles", czyli pasożytnicze jednostki, w Wielkiej Brytanii mówi się  „kidults" („dzieciodorośli") lub „boomerangers" (bumerangowcy), we Francji „tangu”, w  Niemczech „Nesthocker", we Włoszech "bamboccioni", a w USA „twixters". Co ciekawe – garnuszek mamusi stał się łatwym sposobem na życie, na dodatek chętnie usprawiedliwianym przez wygodnickich w badaniach ankietowych. „Dorosłe dzieci” określają się w nich jako „silnie związani z rodzicami" (89,6%), „zadowoleni z życia" (78,3%), „dobrze ubrani, dobrze wyglądający" (73,6%) -  jednym słowem same plusy!
Tymczasem jednak faktycznej przyczyny takiego stanu rzeczy należy szukać głębiej: nie tylko na podłożu społecznych tradycji (np. rodzin wielopokoleniowych) czy uwarunkowań ekonomicznych (kryzys, wysokie bezrobocie, dochody niewystarczające na prowadzenie samodzielnego życia, brak własnego lokum). Wydaje się, że głównym powodem długiego zamieszkiwania z rodzicami jest słaba psychika, bierność i brak przedsiębiorczego podejścia do życia. To kwestia sposobu wychowania i postrzegania otaczającego świata – często rodzice trzymają dzieci pod kloszem, podsuwają wszystko pod nos, pobłażają  i odsuwają od wszystkich obowiązków. Taka postawa nie uczy samodzielności czy odpowiedzialności, a później przekłada się na dorosłe życie. Dwudziesto- i trzydziestolatki czują się dorosłymi i oczekują ich przywilejów, jednak  zachowują się jak dzieci: nie martwią się o utrzymanie mieszkania, przygotowanie posiłków, sprzątanie, pranie i prasowanie. Wszystkie troski zdejmują im z głowy rodzice, więc za cenę unikania zobowiązań rezygnują z wolności i  prywatności. To jednak nie wróży dobrze na przyszłość – życiowa bierność przekłada się również na zachowania w sferze gospodarczej czy demograficznej.
Oczywiście to nie tylko polski problem - oprócz Italii najwyższy odsetek  młodych ludzi  mieszkających z rodzicami mają Słowacja, Grecja, Bułgaria i Malta. Na drugim biegunie, i nie chodzi tu jedynie o geograficzne położenie, są kraje skandynawskie. W Finlandii „bamboccioni” stanowią jedynie 4 % wśród osób do 34 roku życia, w Szwecji 4,1%, w Norwegii 4,2%.  
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości