Blog

.: pożyczka z bankomatu :.

Data dodania: 3.03.2015

Dawno, dawno temu… wiem, tak rozpoczyna się każda bajka, tym niemniej jednak to, o czym chcę napisać nie jest literacką fikcją, choć dla współczesnego nastolatka mogłoby na taką wyglądać. 30-40 lat temu każdy znał osobiście swoich sąsiadów i z większością z nich utrzymywał zażyłe kontakty. W razie kłopotów mógł liczyć na wsparcie nie tylko rodziny, ale również zupełnie obcych osób, z którymi łączyło go miejsce zamieszkania. Zdarzało się, że problemy dotyczyły również sfery ekonomicznej, brakowało trochę pieniędzy „do pierwszego” i całkiem normalne było pożyczanie na ten cel od sąsiadów. Obecnie więzi sąsiedzkie nie są tak mocne, żeby nie powiedzieć, że nie ma ich wcale. Często osoby zza ściany znamy jedynie „ z widzenia”, a i sytuacja materialna nie sprzyja zaciąganiu zobowiązań finansowych u innych mieszkańców bloku czy osiedla. Na tym gruncie wyrasta rynek mikropożyczek, które zasilają domowe budżety. Ideą „chwilówki” jest to, aby pieniądze otrzymać szybko, nie popadając przy tym w zbędne formalności. Jak na razie odbywa się to zawsze przez kontakt z przedstawicielem pożyczkodawcy, ale w krajach ościennych coraz popularniejsze są inne rozwiązania. W Rosji furorę zrobiły automaty do udzielania chwilówek – wyglądają jak bankomat i są wszędzie tam, gdzie przewija się mnóstwo ludzi: na dworcach kolejowych i w handlowych centrach.  W Moskiwie jest ich na razie 20, ale wygląda na to, że ta liczba się zwiększy. Proces pożyczania pieniędzy, mimo, że dwuetapowy, jest niezwykle prosty: wystarczy wprowadzić numer telefonu komórkowego, zeskanować  dokument  tożsamości oraz wykonać fotografię twarzy stając przed okiem aparatu wbudowanego w pożyczkomat.  Za pomocą specjalnie dedykowanego oprogramowania maszyna sprawdza, czy fotografia z paszportu i ta, zrobiona przed chwilą wizerunkiem tej samej osoby. Weryfikacja trwa nie więcej niż kwadrans, a jeśli przebiegnie pozytywnie klient sms-em dostaje instrukcje, jak wypłacić pieniądze. Maksymalna kwota to 15 tysięcy rubli W całej Moskwie działa dziś około 20 automatów do udzielania mikrokredytów. Rosjanie mogą pożyczać w nich maksymalnie 15 tys. rubli (241 dol.). Dług musi zostać spłacony najpóźniej w ciągu 20 dni. Późniejszą spłatę można uregulować w banku, zrealizować poprzez internetowy sklep z elektroniką albo skorzystać z systemu płatności on-line. Jeśli jednak pojawi się problem z oddawaniem długu, pożyczkobiorca zostanie zasypany falą przypominających sms-ów i telefonów, a po kilku miesiącach do drzwi zapuka indykator. Jednocześnie chyba domyślacie się, że krótki i łatwy proces pożyczania oznacza dla pożyczkobiorcy wysokie koszty. I tak w istocie jest: oprocentowanie wynosi 2% dziennie, co w przeliczaniu w ujęciu rocznym sięga 730%. Rozbój w biały dzień, ale wiadomo przecież, że mikrokredyty są adresowane do osób, które w banku gotówki nie otrzymają: bezrobotnych lub z kiepską historią kredytową.
Sieć pożyczkomatów, pod szyldem 4finance, założył w Rosji Oleg Bojko, miliarder, który fortunę zbił na  automatach do gier. W jego posiadaniu jest większościowy pakiet udziałów we wspomnianym  łotewskim holdingu, a w planach – ekspansja na kraje europejskie – w pierwszej kolejności Polskę, a później Hiszpanię. Kto wie, może niedługo na naszych ulicach bankomaty do mikrokredytów będą kusić łatwo dostępną gotówką.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości