Blog

.: luźne podejście :.

Data dodania: 8.05.2015

Kilka lat temu byłam świadkiem rozmowy, która mogłaby być dobrym lejtmotywem dowcipu ilustrującego polski rynek pracy: bezrobotny skarżył się znajomemu, że nie może stawić się w wyznaczonym terminie w urzędzie pracy, bo w tym czasie… pracuje. Niestety, mimo, że od opisanej sytuacji minęło trochę czasu, w gospodarczych realiach niewiele się zmieniło. Polacy nadal pracują w szarej strefie, bez umowy i co gorsza, bez prawa do opieki zdrowotnej, odszkodowania w razie wypadku i bez gwarancji otrzymania wynagrodzenia. Psycholog biznesu, Jacek Santorski, twierdzi nawet, że jest to część naszej kultury, bo luźne podejście do „papierów”, nieformalne rozliczanie się z zatrudnionymi i wszechobecne przyzwolenie na prowadzenie nierejestrowanej działalności tak wrosło w świadomość Polaków, że trudno je będzie wykorzenić. Problem dotyczy głównie sektora usługowego – robót budowlanych, remontowych, transportu, handlu i ogrodnictwa, czyli przedsiębiorstw, w których w przeważającej ilości zatrudniane są osoby z podstawowym wykształceniem. O skali zjawiska świadczy sondaż przeprowadzony przez portal Rynekpracy.pl - w jego świetle aż 41% dorosłych częściowo lub całkowicie pracowało „na szaro”.  Co więcej – w większości przypadków pracodawcy wymusili takie rozwiązanie,  wśród pracowników jedynie co piąty zdecydował się dobrowolnie na niepłacenie podatków i nieopłacanie świadczeń, argumentując, że w ten sposób zarobi więcej. Z kolei co trzeci badany przyznał, że część wynagrodzenia otrzymuje legalnie, a część „pod stołem”, co ma zapewnić swoistą równowagę pomiędzy świadczeniami socjalnymi a poziomem zarobków. Pozostali po prostu nie znają swoich praw i nie widzą możliwości poprawy swojej sytuacji, bo przecież „z czegoś żyć trzeba”. Wyjście z szarej strefy nie jest łatwe – zazwyczaj problemem są niepotwierdzone urzędowo kwalifikacje, bez których trudno znaleźć w pełni legalną pracę. To swoisty paradoks – z powodu biurokracji osoby dobrze przygotowane do pracy, cenione przez klientów nie mogą oficjalnie wykonywać zawodu, którym parają się na co dzień. Kolejną przyczyną, dla której ponad milion Polaków pracuje bez umowy są koszty zatrudnienia – a co za tym idzie – niechęć pracodawców do tworzenia etatowych, a przez to drogich, miejsc pracy. Ostatnią – wizja wyższych zarobków, która korzystnie wygląda w oczach tych, którzy nie myślą o emeryturze i nie mają poważniejszych problemów zdrowotnych. I chociaż od 2010 roku z szarej strefy wyszło 200000 osób, przynajmniej takie dane w raporcie „Bilans kapitału ludzkiego” przedstawił Konrad Turek, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego, to jednak nierejestrowana praca nadal ma się dobrze. Trudno więc stawić się punktualnie w urzędzie pracy, skoro pracuje się „na czarno”.
(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości