Blog

.: technologicznie wyselekcjonowani :.

Data dodania: 9.09.2015

O tym, że nowe technologie mają ogromny wpływ na nasze życie chyba nie muszę nikogo przekonywać. Niejednokrotnie poruszałam tę problematykę na „Przedsiębiorczym blogu” – wystarczy sięgnąć tutaj.

Muszę jednak przyznać, że oprócz zachwytów nad możliwościami, jakie zdobycze techniki dają człowiekowi, zdarza mi się również niezwykle sceptycznie patrzeć na to co nowe. Mam wrażenie, że ciągła pogoń za poszerzaniem katalogu czynności, w których wyręczają nas maszyny, wynajdowanie nowych zastosowań i pęd do ulepszania, ułatwiania lub zastępowania, w jakiś sposób nas odhumanizowuje, wpycha w szablony stworzone przez inżynierów, pozbawia pierwiastka nieprzewidywalności…

Trudno nie odnieść się sceptycznie chociażby do naboru pracowników prowadzonego przez system komputerowy, czyli, nomen omen, maszynę. W taki sposób rekrutację przeprowadza coraz więcej przedsiębiorstw i wszystko wskazuje na to, że ich liczba będzie rosła. Przyczyną wspomnianego stanu rzeczy jest ogromna ilość aplikacji, które spływają do pracodawców i firm zaraz po zamieszczeniu ogłoszeń o poszukiwaniu pracowników. Nic dziwnego, wszechobecny internet umożliwia nieskrępowany przepływ informacji, a szukanie ofert jest niezwykle łatwe i nie przysparza problemu nawet mniej zaawansowanemu internaucie. Podobnie proste jest składanie dokumentów aplikacyjnych – tu również w dużej mierze wykorzystywane są możliwości globalnej sieci. Wśród setek cv i listów motywacyjnych znajdują się i te od specjalistów, i te, które nadesłały osoby niespełniające wymaganych warunków i nieposiadające odpowiednich kalifikacji. Zatem przed rekruterami stoi zadanie niemal jak z bajki o Kopciuszku: wybieranie maku z popiołu, lub, jak wolą niektórzy, biblijne oddzielanie ziaren od plew.

Z pomocą przyszła technologia: na potrzeby selekcji pracowników stworzono specjalne systemy komputerowe, zwane applicant tracking systems (ATS), które wyszukują dokumenty w największym stopniu odpowiadające zakładanym kryteriom. Te ostanie definiuje się za pomocą słów kluczowych oraz pełnych fraz, oddających najbardziej pożądane w aplikacjach sformułowania. Jak widać system działa w bardzo prosty sposób, niemal na wzór word’owskiego słownika, co oznacza, że kandydaci muszą dobrze przemyśleć treść składanych cv i zawrzeć w nich możliwie dużą liczbę „właściwych” haseł, wybranych „żywcem” z ofert pracodawców. Nie bez znaczenia jest również struktura dokumentu – nie potrzeba wysilać się na nietypowe nagłówki, standardowe „Doświadczenie zawodowe”, „Wykształcenie”, „Szkolenia” sprawdzą się o wiele lepiej. System IT pominie również treść zawartą w tabeli, polu tekstowym lub nagłówku i stopce. Nie odczyta również informacji z pliku nieedytowlnego, np. pdf, i od razu odrzuci prezentowaną w nim kandydaturę.

Nieumiejętne redagowanie dokumentów aplikacyjnych i niedostosowywanie ich do wymogów opisanego systemu powoduje, że wiele niezwykle kompetentnych osób już na wstępie traci szansę na uzyskanie posady. W końcu - maszyna to maszyna!

(kaga)

Komentarze ():

Partnerzy Olimpiady Przedsiębiorczości