Blog

Co roku kieszeń każdego kierowcy ubożeje o kilkaset złotych, płaconych w ramach obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Zgodnie z wynikami badań opublikowanych na stronie www.mfind.pl w styczniu 2015 średnie OC polskiego kierowcy wynosiło 572 zł. Z kolei wyliczenia zaproponowane przez Gazetę Wyborczą mówią o przeciętnej kwocie 427 złotych. I chociaż jest to jedna z najniższych składek w Europie, to jednak nie jest bez znaczenia dla zasobności polskich portfeli. Być może dlatego spora liczba kierowców najzwyczajniej w świecie nie płaci tego obowiązkowego ubezpieczenia, licząc na to, że uda im się zaoszczędzić. Jeśli dodać do tego fakt, że zmiany w prawie pozwoliły na zgłaszanie roszczeń za wypadki z udziałem nieubezpieczonych lub nieznanych sprawców sprzed nawet kilkunastu lat oraz coraz wyższe odszkodowania przyznawane przez sądy poszkodowanym, wyraźnie widać, iż pieniędzy w systemie jest coraz mniej. Taki trend ma szansę utrzymać się przez dłuższy okres, co oznacza, że Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który przejmuje wypłatę odszkodowań w przypadku, gdy sprawca nie opłacił składki lub nie można było go zidentyfikować, będzie zmuszony zaspokajać coraz wyższe roszczenia poszkodowanych. Taka sytuacja już ma miejsce - w ciągu pierwszego półrocza bieżącego roku UFG wypłacił ponad 52 mln zł, co stanowi aż 155% kwoty odszkodowań z 2014 roku. Konsekwencje wydają się oczywiste – tylko patrzeć, jak gwarant zażyczy sobie wyższych kwot od towarzystw ubezpieczeniowych, a te podniosą wysokość składki. Obecnie do Funduszu wpływa 1,3% wpłacanej kwoty ubezpieczenia, a analitycy szacują, że ten odpis wzrośnie do 2%. Nie jest to bynajmniej optymistyczna prognoza, i chociaż UFG robi wszystko, aby wykrywać niepłacących, chociażby przeprowadzając wirtualne kontrole, polegające na porównywaniu danych z ewidencji pojazdu z bazą wydanych polis, to jednak nie ma gwarancji, że wszyscy nieuczciwi zostaną „wyłapani”.
(kaga)